Ta rekonstrukcja w sumie mnie powinna smucić, bo zwiastuje tylko gorsze, ale z drugiej strony - na oderwanie Macierewicza, Szyszki czy Waszczykowskiego od koryta na pewno nie można narzekać.
BTW obiegowa plota mówi, że jeśli następne wybory w USA będą w 2020 [terminowo, tzn. Trump jakimś cudem wytrzyma do końca kadencji i republikanie go nie rozszarpią przed nimi], to główny pojedynek będzie: Trump-Oprah. Najbardziej złośliwy satyryk by nie wymyślił takiego scenariusza... -_- To tak, jakby skrzydło liberalne reprezentowała u nas Drzyzga (w sumie do tej metafory nadawałaby się Szczuka, gdyby nie to, że jest lewicówką
), a PiSowców Pospieszalski albo Cejro.