Autor Wątek: Kto tu coś napisze ten dupa!  (Przeczytany 314571 razy)

Offline gizmi7

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 545
  • Venus as a goodboi
Populizm PiSu nie jest w żadnym stopniu "socjalistyczny". Poza 500+ (które dyskryminuje samotne matki i dotyczy tylko rodzin z 2+ dziećmi) i obniżkami cen niektórych leków nie widzę w ich działaniach nic "socjalistycznego". Socjalizm to pewien etos, nie kiełbasa wyborcza. Są tak prawicowi, że bardziej na prawo od nich są tylko ultrasy pokroju Korwina albo Narodowców, z którymi mają nawet wspólną retorykę.

Studiuję psychologię jako drugi kierunek studiów, wcześniej zajmowałem się nią "hobbystycznie" i podejście personalistyczne, które tu postulujesz, od wielu lat nie jest w obiegu. Owszem, ludzie się różnią pewnym natężeniem cech między sobą (po to są właśnie badania kwestionariuszowe, zresztą traktowane jako "tania i wygodna", niekoniecznie dająca prawdziwy obraz metoda), tak jak pisałem - mają większe tendencje ku jednym i drugim zachowaniom, ale to tylko moduluje ich reakcje na sytuacje środowiskowe, w żadnym wypadku ich nie determinuje. Na etos pracy w makroskali wpływa np. wiara protestancka vs katolicka, czynniki historyczne pokroju PGRów i innych dużych zakładów pracy, które zniknęły z dnia na dzień, wyuczona bezradność, nie suma "predyspozycji indywidualnych ludzi na danym obszarze". Jak myślisz, jak wielu jest takich "panów pijaków, których mijasz po drodze do pracy"? Jakbyś ich nagle pozbawił tych intratnych zasiłków, to by zmienili swój styl życia i zostali przykładnymi obywatelami? Jakim kosztem by się to odbyło dla osób w różnych sytuacjach przejściowych, np. moja krewna niedawno pracując w PKP dostała astmy przez niewłaściwie tam składowane podkłady kolejowe (czego nie ma już jak udowodnić, bo zdjęć nie robiła, a podkłady gdzieś przenieśli) - przez ponad rok była niezdolna do jakiejkolwiek pracy. Gdyby nie rodzina, to te śmieszne pieniądze (~1k miesięcznie) i tak pewnie by jej nie wystarczyły na życie.

Obniżenie podatków to obniżenie wpływów do budżetu i wcale nie musi to się wiązać z "aktywizacją gospodarki", często wręcz przeciwnie. Sztuką jest znalezienie odpowiednich rozwiązań i optymalnego kompromisu. To, co przedstawiasz to tylko efekt wygodnej ideologii, która może pozwala na zmniejszenie kosztów poznawczych myślenia o polityce, ale w żadnym wypadku nie ma nic w spólnego z faktami i nie dąży i dobrych rozwiązań.

Spokojnie można by podwyższyć nieopodatkowany próg zarobków czy zmniejszyć koszty wynajęcia pracowników w małych przedsiębiorstwach, ale na to są potrzebne pieniądze w budżecie. (zresztą uważam, że jeśli ktoś nie potrafi ze swojego biznesu nawet opłacać za normalne stawki pracowników, nie powinien w ogóle myśleć o zakładaniu firmy). Pieniądze, których nie ma m.in. przez zlikwidowanie 3. progu czy przez niską ściągalność. Cały czas mówimy o "racji stanu", interesie narodowym. A co z czymś dużo bardziej podstawowym - dobrem wspólnym? Bez tej kategorii w ogóle nie ma mowy o wspólnotowej, demokratycznej polityce.

Chyba wyciągnęliśmy zupełnie inne wnioski z "Archipelagu Gułag". Faszyzm wraca jako alt-right i różne skrajne ruchy nacjonalistyczne i nie widzę podstaw, by się go doszukiwać gdziekolwiek indziej. Eco doskonale "przewidział" ponadczasowość tego, co wspólne dla wszystkich ruchów faszyzujących i jak na wyciągnięcie ręki widać stopniową ewolucję czegoś takiego w Polsce. Pogarda dla racjonalizmu, "Polska w ruinie", resentymenty i kult śmierci (Smoleńsk, żołnierze wyklęci, powstanie warszawskie). Ba, nawet niedoszacował, bo o "otwieraniu Auschwitz" już się mówi, a chłopaczki narodowcy chodzą w mundurkach falangi.
« Ostatnia zmiana: 12 Lip, 2017, 18:49:10 wysłana przez gizmi7 »