Autor Wątek: Kto tu coś napisze ten dupa!  (Przeczytany 314729 razy)

Offline selfslave

  • Gaduła
  • Wiadomości: 245
Globalizm sądzę, że ciężko ogólnie opisać, bo to jest po prostu konsekwencja szybkiej, dalekosiężnej formy transportu rzeczy i informacji. Więc o globalizmie zwykle się mówi, gdy się opisuje obecny, korporacyjny globalizm, który w połączeniu z neoliberalizmem daje katastrofalne skutki - słabszego przed silniejszym powinno bronić prawo. I nacjonalizm tu nic nie wskóra, bo nie ma bardziej konfliktogennych systemów niż imperia narodowe. Tak samo, jak G20 nie jest złe, tak np. nie koncept Unii Europejskiej jest odpowiedzialny za "niemcocentryczny" obraz dzisiejszej Unii, ale sposób egzekucji tego pomysłu. IMO właśnie łączenie się w takie wspólnoty ponadnarodowe daje pozycję negocjacyjną z najsilniejszymi graczami - jak korporacje i supermocarstwa pokroju Stanów czy Chin. Brakuje tylko nacisku ze strony obywateli, by zmieniać rzeczy na lepsze. Lepiej zająć się uchodźcami, różnej maści mniejszościami i innymi bzdurami, które nie mają statystycznego znaczenia.
Ale znowu pojawia się argument, że pomysł jest bardzo dobry, tylko wprowadzenie złe. To samo lewica twierdzi na temat komunizmu, który wszędzie prowadził do degradacji. To są koncepcje, które są bardzo dobre, ale tylko gdy wykluczymy z nich czynnik ludzki. Zresztą wcale nie tylko z lewicy pojawiają się takie argumenty. W dyskusjach politycznych z różnych stron padają takie argumenty, że jakieś rozwiązania są dobre tylko ludzie mają złą mentalność, więc to ją trzeba zmienić. Co to znaczy "zmienić mentalność"? Oczywiście ktoś powie, że to znaczy że ludzi trzeba "edukować", bo to tak ładnie brzmi, ale niestety kryje się pod tym podejście czysto totalitarne i potrzeba zmanipulowania społeczeństwa tak, aby dopasować ludzi do systemu. A jeśli to jest pomysł który tym samym zakłada również zmianę mentalności ludzi, którzy będą sprawowali władzę to tym bardziej jest skazany na niepowodzenie, bo z podstawowej wiedzy psychologicznej wiemy jacy ludzie do władzy dążą, a do tego jeszcze jak sprawowanie władzy zmienia perspektywę. Stąd nigdy z tych wspólnot nie wyjdzie nic innego niż mogliśmy już wielokrotnie zaobserwować, więc trzeba takie pomysły porzucić, a dążyć do zdrowego nacjonalizmu. Nie ideologicznego tylko po prostu, żeby każdy dbał o swoje podwórko, a ewentualne unie z innymi Państwami zawierać w celach gospodarczych, a nie ideologicznych jak to obecnie ma miejsce w przypadku UE.

Sam lubię w globalizmie to, że mogę na mieście zarówno skoczyć na schabowego, burgera, jak i sushi i nie muszę płacić nie wiadomo ile za to, że coś jest zza granicy. Że mogę mieszkając w Polsce brać zlecenia jako freelancer z każdego zakątka globu. Albo, że grając w WoWa dekadę temu zawierałem przyjaźnie odległe na tysiące kilometrów. Całe zakupy meblowe ostatnio robiłem w Ikei, bo wszystko mniej lub bardziej polskie w "znośnej kategorii cenowej" (zresztą na tych meblach z Ikei i tak jest w większości "made in Poland") - Bodzie, BlackRedWhite'y - wyglądało paskudnie. I to jest dalekie od myślenia, że skandynawska kultura jest przez to lepsza od polskiej. Wygrywa produkt końcowy, z lepszym projektem, proekologicznym certyfikatem i innym mumbo jumbo. Po prostu można garściami czerpać to, co dobre z innych kultur i dalej mieć sentyment do Chopina, Norwida i znać się lepiej na historii własnego kraju niż reszty świata; bez zacietrzewienia, że jest się w jakikolwiek sposób lepszym oraz porównywania ich z Goethem i Wagnerem z perspektywy narodowego ego.
Przyjaźnie zawierane przez internet, zdalna praca i pojawianie się lokali z kuchnią z różnych zakątków świata to nie są rzeczy zależne od globalizmu. Można prowadzić politykę nastawioną na rozwój własnego państwa i nadal brać te wszystkie elementy. Wprowadzanie nacjonalistycznych rozwiązań gospodarczych wcale nie oznacza zamknięcia na inne kultury. Popatrz na Skandynawię. Gospodarczo są bardzo nacjonalistyczni, a w kwestii innych kultur są bardzo otwarci (uważam, że aż za bardzo, ale to inny temat). Patrząc na ich przykład, nie wiem po co musimy oceniać wszystko skrajnościami. Nie jest tak, że albo będziemy eko liberalnymi kosmopolitami albo ksenofobicznymi, konserwatywnymi nacjonalistami. Nie jest przecież tak, że albo popieramy Antifę albo ONR. To jest jakiś patologiczny margines po obu stronach, więc najlepiej w ogóle na to nie patrzeć, bo wtedy rozmawiamy o personalnych lękach, a nie o rozwiązaniach. Jeszcze wracając do przykładów to w przypadku Ikei rzeczywiście, gdyby nie globalizm to nie moglibyśmy kupować tanio ich mebli i akcesoriów i nie byłoby fabryk w Polsce. Moglibyśmy mieć salon Ikei z importowanymi meblami i wtedy ceny wzrosły mocno. Natomiast patrzymy z perspektywy naszego państwa, w którym dla wielu osób tanie sieciówki, których rozwój wspiera globalizm to jest mieć albo nie mieć. Sam gdyby nie Ikea + komisy z meblami pewnie ciągle trzymałbym rzeczy w kartonach, chociaż socjalistyczne partie jak Razem i PiS ciągle wmawiają mi, że jestem zamożny i trzeba mi więcej zabrać. Ale gdy spojrzymy z perspektywy takiej Norwegii, nacjonalistycznej gospodarczo to uważasz, że lepiej byłoby dla nich gdyby przyłączyli się do UE, odrzucili protekcjonalizm gospodarczy, zrezygnowali ze swojej waluty i importowali tanie produkty? Dzięki temu jak kierują Państwem, ich obywatele są zamożni i nie muszą opierać swojego mieć czy nie mieć na międzynarodowych korporacjach oferujących tanie produkty. To jest bardziej sympatyczna perspektywa niż konieczność wspierania gospodarki innych państw, bo tanio.
« Ostatnia zmiana: 11 Lip, 2017, 13:30:57 wysłana przez selfslave »