Autor Wątek: Kto tu coś napisze ten dupa!  (Przeczytany 315764 razy)

Offline gizmi7

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 545
  • Venus as a goodboi
Słucham sobie od jakiegoś czasu wykładów takiego profesora psychologii z Toronto. Rzeczywiście coś w tym jest, że dzisiejsi studenci kierunków humanistycznych usłyszeli tylko trochę o post-modernizmie i już mają się za intelektualistów i osoby świadome politycznie. Nawet w tym temacie wyraźnie to widać ;) Tylko te utopijne poglądy sprawiają, że z tego betonowego ruchu ideologicznego robi się już religia. To można już teraz zaobserwować. Zaczęło się od utopijnych pomysłów i chociaż udowodniono wielokrotnie, że te pomysły nie mogą funkcjonować w naszej rzeczywistości, są traktowane jak wiara. Ale to dopiero początek. Ciekawe jest jak bardzo emocjonalnie są traktowane poglądy. Nie wolno dyskutować, bo ktoś będzie urażony. A jeszcze ciekawsze jest to stawianie się ponad innymi pod względem moralności, ta przeogromna troska o życie każdego człowieka, z każdego zakątka świata (najlepiej jak najdalszego;)), o planetę, o zwierzęta, o prawa, o mniejszości. Oczywiście przy tym pouczanie innych co jest w porządku, a co nie. Co powinno się mówić, a czego nie powinno. Niczym kapłani.

Cała lewica zaczyna mocno przypominać kościół. Nawet ten nasz brodaty Zandberg z zatroskanymi oczami, opowiada o pomaganiu najbiedniejszym, naucza niczym biblijny mesjasz. Ale to się wszędzie dzieje. Myślę, że jeszcze nie teraz, ale w końcu lewica oficjalnie zmieni się w religię. Wszystko do tego zmierza. Są nawet teorie, że Franciszek po to jest, aby stać się duchowym przywódcą lewicy. Nie wiem jakie to miałoby szanse powodzenia, ale można by to było wszystko schować pod parasol kościoła.

W każdym razie nowa lewica praktycznie już jest religią, więc to tylko kwestia czasu zanim będzie to oficjalne. Jako strategia to nawet nie byłoby takie głupie, bo mogliby tym skutecznie zwalczyć popularny obecnie alt-right.

Jesteś pewien, że oglądasz wykłady psychologa, a nie psychoanalityka? Bo tak trochę to brzmi :P Choć raczej bym stawiał na efekt Krugera-Dunninga i autorską interpretację.

Gdybyś sam liznął trochę więcej o "postmodernizmie", to byś wiedział, że z tą planetą, roślinami i zwierzętami chodzi m.in. o posthumanizm i nie jest to trend wyłącznie lewicowy. Podobnie jak "globalna troska o świat i człowieka", która rozgorzała po tragedii II Wojny Światowej. Gdy od zwierząt, które wydawało by się, różni nas tak dużo, jest to tylko na przykład jeden procent DNA, nic dziwnego że ktoś się zaczął zastanawiać, czy może nie należy traktować ich bardziej humanitarnie. Podobnie badania nad dużo bardziej zaawansowaną niż wolano myśleć świadomością zwierząt i bardziej zawodną i mniej racjonalną niż przypuszczano, inteligencją ludzi wpływają na takie trendy.

Niewolnictwo jeszcze nie tak dawno zdecydowanej większości ludzi też się wydawało normalne (podobnie jak praca dzieci albo patriarchalne społeczeństwo) i kompatybilne z moralnym kijem w dupie, jak różne i podobnej skali zbrodnie kolonialne. Troska o środowisko wynika stąd, że już na własnej skórze odczuwamy skutki syfu, który spowodowaliśmy (a zanim mi tu wyjedzie jakiś denialista, bo wiem, że paru tu jest, to przynajmniej proszę o refleksję, czy nie powinno się zastanowić nad ogarnięciem pustynnienia, zanieczyszczenia powietrza i wód i innymi bardzo niefajnymi zmianami ziemskiego środowiska niezależnie od tego, czy "mamo, to niesprawiedliwe! to nie ja zacząłem, to samo się stało!"). A to, że konserwatyści nie mają odpowiedzi na te problemy to już ich wina, a czasu na chowanie sprawy pod dywan już powoli nie ma, choć oni faktycznie wolą problem marginalizować i wydawać trochę mniej kasy na propagandę kłamstw niż się dostosować. Mam nadzieję, że następne pokolenia nie będą im musiały za to dziękować.

Co do myśli z lewicą/religią - jak każdy nurt, lewica potrzebuje jakiegoś spójnego systemu wartości, który w związku z trendami ostatnich lat wymaga aktualizacji - rosnące nierówności i kłopoty ekonomiczne, które nadchodzą i na które neoliberalny mainstream nie jest zwyczajnie gotowy. Świat potrzebuje lewicy a zamiast tego wybiera populistyczną, izolacjonistyczną prawicę, więc jak najbardziej wyrasta z tej sytuacji lewica, która chce ten elektorat odbić. W Grecji się prawie udało, ale nie pykło w starciu z niemieckim kolosem, w Hiszpanii się udało Podemos, w Polsce powstało Razem, które wygrało tyle głosów, ile potrzebowało i ma czas do następnych wyborów. Osobiście trzymam kciuki za szumnie zapowiadany, libertariański New Deal Varoufakisa. Dla mnie dłuższy stół zamiast wyższego muru jest jak najbardziej wartością i w dodatku nie jest to jakiś nowy wymysł ani naiwny jednorożec. Neokapitalizm to ewenement ostatnich kilku dekad i wcale niedługo sam nie utrzyma swojego ciężaru - lewica na pewno będzie chciała wygrać "walkę o dusze" w kryzysie, który nadejdzie, bo poprzedni był najwyraźniej za słaby. A zdecydowanie wolę wizję nieco nieudolnej adaptacji Skandynawii niż opresyjnego reżimu autorytarnego i powrotu zwaśnionych państw narodowych. Już przerabialiśmy to o raz za dużo.