Zawsze mnie dziwiło, że można (i słusznie) nabijać się z teologii, a ze śmiertelną powagą traktować takie "niezbędne" ludzkości nauki, jak socjologia, albo psychologia. Dla mnie to wszystko po jednych piniendzach
Domyślam się, że główna myśl to "nauki humanistyczne są niepotrzebne ludzkości". Oprócz pytania "jak?", potrzebne jest też zadawanie pytania "po co?". A dzisiejsza psychologia to znaturalizowana nauka ścisła w dużo większej mierze niż wiele działów fizyki teoretycznej. Czy kreująca sobie świat wewnątrz własnych, arbitralnych paradygmatów ekonomia.
Tak, jak wyżej nawiązał
@Algiz, płeć kulturowa to kulturowa narośl nabudowana na płci biologicznej. To, że dziewczynki chodzą w różowych ubrankach, a chłopcy w niebieskich to jeden z przykładów. "Normalność" i złudną naturalność podobnych zjawisk obalają antropolodzy kulturowi, którzy zajmują się takimi rzeczami na poważnie i nie anegdotycznie.
Przykład nazistów z frenologią i zgaduję, że eugeniką to przykład nauki chyba najdalej od tego, co się obecnie praktykuje. Zresztą, higienizm rasowy był też wtedy popularny w całej zachodniej Europie, choćby i w wiecznie zgrywającej wyższą moralnie Szwecji, podobnie zresztą np. w USA.
Taka teologia buduje na sztucznym konstrukcie wiary chrześcijańskiej, a nauki społeczne badają człowieka i jego wytwory, są dużo mniej "oderwane od rzeczywistości" niż większość nauk ścisłych. Swoją drogą - wiecie, kto np. był z wykształcenia teologiem? Karol Darwin. Jestem po mat-macie i większość moich znajomych poszła na politechniki: Gdańsk, Warszawa, Wrocław, jeden ziomek jest w Texasie (z tym jest zresztą najgorzej). Nie dość, że 1/3 rzuciła studia tam po roku, bo nie widzieli sensu w tym, co tam robili, to sporo z tych osób, które tam zostały, uczy się od egzaminu do egzaminu, przez semestr marnotrawiąc czas na chlaniu i hulankach (choć jak to bywa w przypadku mat-fizów, raczej coli i graniu w Counter Strike'a). Sam jako student studiów "humanistycznych" pracuję przy rezonansie magnetycznym i do licencjatu zajmuję się neuroplastycznością mózgu (dzięki której wiadomo, że raz uszkodzony mózg może się jednak reorganizować i funkcjonalnie, ale też i fizycznie "naprawiać" wbrew temu, co przez wiele lat mówiła medycyna), wielu z moich znajomych z kierunku idzie w neurorehabilitację i opiekę nad osobami po udarach. Równolegle zacząłem w tym roku psychologię i kiedyś prawdopodobnie otworzę praktykę, by (mam nadzieję) pomagać ludziom stanąć na nogi, gdy będą im się rozwalały małżeństwa, popadną w uzależnienia czy ktoś po wojnie na drugim końcu świata, na którą wyśle ich jakiś polityk w imię dobrych stosunków z USA wróci z PTSD.
Może to moja subiektywna opinia, ale to jest bardziej praktyczne od lutowania prostych filtrów dolnoprzepustowych. Transformaty Fouriera mogę się nauczyć z podręcznika, podobnie na pewnym poziomie programowania w Pythonie czy tworzenia appek do komunikacji dla korpo zajmującego się marketingiem. Ale umiejętności miękkie, umiejętność krytycznego myślenia i ogólny know-how, jaki się ma po humanie byłby dla mnie później niemożliwy do osiągnięcia, gdybym skończył polibudę. Oczywiście nie uogólniam tego do wszystkich. Trzeba mieć naprawdę wiedzę w temacie, by uznać jakiś kierunek za "niepotrzebny" i podobne sądy. A wątpię, by ktoś tu obecny miał.