To nie wina tych kołczuf, że jest tylu, no nie powiem, że idiotów, którzy po prostu tyle za to mendolenie w głowie płacą.
Jak na mnie to masie ludzi na fali transformacji ustrojowej sprzedano pomysł pt. "każdy może osiągnąć sukces! Trzeba tylko myśleć inaczej!", a to jest tylko efekt. W sensie niektórzy na serio na tym wszystkim wygrali, ale każdy nie może wygrywać.
Pamiętacie Roberta Kiyosaki? Tego od "Bogaty ojciec, biedny ojciec, a już na pewno bogaty Robert Kiyosaki" i jego grę planszową? Jedną dobrą strategią tam jest nie mieć dzieci. Największy sukces w moim otoczeniu osiągnęli ludzie, którzy albo nic nie musieli poświęcać(bo wsparcie rodziców), albo nie byli do niczego przywiązani.
Jak na mnie nie da się pogodzić sentymentu z sukcesem, ale bez choć odrobiny sentymentu człowiek zaczyna myśleć jak insekt.
Dla wielu ludzi rodzina, a zwłaszcza dzieci są głównym motorem napędowym. Mam kumpla który świetnie sobie radzi, ma cztery sklepy i chce otwierać kolejne i stanowczo twierdzi, że gdyby nie dzieciaki to nic by nie robił tylko palił skręty. Co prawda i tak pali
ale rodzina jest dla niego najważniejsza i nie brakuje jej nawet gęsiego puchu.