Wróciłem do PL i spotkałem się ze znajomkami. Zasiedzieliśmy się (zagadaliśmy się ofc) do 3 w nocy i od dłuższego czasu (3-4 miechy) kompletnie nie miałem do czynienia z alkoholem, a tu proszę, wzionem i żem się najeboł.
Dziś twierdzę, że aldehyd octowy to mega trucizna i nie rozumiem jak można pić dla przyjemności
Od rana dobrze robi mi napar z jarzębiny, suszonego jabłka, yerby mate z miętą, herby zielonej i czarnej. Dodatkowo czas umilają koledzy (ale nie pamiętam jacy) z forum:
https://deely.bandcamp.com/album/unframedŻe też sobie przypomniałem o tym albumie
I tak - to jest główny powód powstania tego posta.