A i czy bym wolał, jestem w takim wieku i w takiej pozycji, że jeszcze mogę sobie pozwolić nawet na tego typu prace. I szczerze to wyżej już nie celuję bo widzę, że bez odbębnienia jakiegoś solidnego stażu w załóżmy ursusie lub aguściewestland i prawdopodobnie bez magisterki porządnej fuchy w branży nie znajdę. Szukałem robo jeszcze zanim obroniłem inżynierkę i tutaj niestety dla mechaników ciężko z ofertami. Co innego jak ktoś jest po jakiejś budowlance, elektrotechnice lub mechatronice.
Sam jestem po mechanice ze specjalizacją mechatroniczną. Aktualnie nie pracuję w żaden sposób w wyuczonym zawodzie, ale śledzę oferty pracy i czasami aplikuję na zasadzie 'a co mi szkodzi'.
To jakie stawiają wymagania na rozmowach kwalifikacyjnych i to jakie proponują warunki finansowe każe mi się zastanawiać czy mnie mają za idiotę czy to z nimi jest coś nie tak. Później tylko w radiu się słyszy, że brakuje specjalistów, bo większość uciekła za granicę.
Trzeba śmiać się takim w twarz i jechać ich (kulturalnie) na rozmowach. Też po studiach miałem propozycje 2 tys. na łapę - jakbym brał co popadnie, bo 'nie można wybrzydzać' i na pierwszą fuchę wziąć cokolwiek, to nie byłbym tu gdzie teraz.
Ja po 5 latach nawet udałem się do rekruterki z tamtej firmy, bo była tak wredną suczą (teksty, że nigdzie więcej nie dostanę itd. i po zakończonej rekrutacji nawet zadzwoniła i tryumfującym tonem oznajmiła, że nie dostałem tej posady - mimo, że zrezygnowałem na samej rozmowie heheh) i wręczyłem jej swojego PITa - jej mina bezcenna