Autor Wątek: Kto tu coś napisze ten dupa!  (Przeczytany 323681 razy)

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
No to może ja rozwinę to, co uważam na temat podatków progresywnych.

Nie mam nic przeciwko 'lekkiej' progresji dla najbogatszych. Problem dla mnie leży w tym, jak definiuje się bogatych u nas.
Spójrzmy na mokry sen polskiego lewactwa*:

Cytuj
0% dla dochodów poniżej dwunastokrotności minimum socjalnego,
22% dla dochodów powyżej dwunastokrotności minimum socjalnego (na potrzeby kalkulatora: 12 000 zł),
33% dla dochodów powyżej 60 tys. zł rocznie,
44% dla dochodów powyżej 120 tys. zł rocznie,
55% dla dochodów powyżej 250 tys. zł rocznie,
75% dla dochodów powyżej 500 tys. zł rocznie.

Jak widać 'bogaci' zaczynają się od 60k rocznie a powyżej 120k powoli wkraczamy w stawki opodatkowania dla 'prezesów wielkich korporacji' co jest generalnie śmiechem na sali. Znam ludzi, którzy klasyfikowaliby się do najwyższych progów, na których wcale nie tyra cała masa biednych ludzi, których stać "tylko na wynajem mieszkania w dużym mieście.

Dla mnie suma 200k rocznie jest jak najbardziej osiągalna, tyle, że na to może w 70% składałoby się na to moje zasadnicze wynagrodzenie.
Znam również kupę ludzi w konsultingowych korpo, którzy zarabiają znacznie lepiej (mam siostrę w branży).

Opłaca mi się poświęcać kolejne godziny na pracę tylko dlatego, że stawki są stosunkowo atrakcyjne. Słabsze oferty odrzucam z miejsca. Nie przyjmuję wszystkiego jak leci. Wprowadzenie stawek jak z przykładu powyżej jest olbrzymim zmniejszeniem atrakcyjności roboty. ja na rezygnacji z tego niewiele zbiednieję, bo kupię sobie tańsze fele do mojego nowego BMW(którego nie potrzebuję), ale oberwie całokształt ze względu na to, że moje usługi nie będą dostępne.
Pół biedy z moimi usługami, Coraz trudniej jest się dostać do lekarza nawet prywatnie. Wyobraźcie sobie, że nagle zaczynają pierdolić dorabiane w dodatkowych gabinetach, bo zamiast 19% stawki zabierac im się będzie 55%.

Dlatego wprowadzając bandyckie stawki obrywa wyższa klasa średnia i mali przedsiębiorcy a 'prezesi wielkich korporacj' mają się tak samo dobrze jak wcześniej, bo grają w zupełnie innej lidze. Jeśli sam miałbym postawić granicę, to 600-700k jest taką granicą, którą cięzko jest przekroczyć bedąc nawet najwyższej klasy specjalistą pracującym cały czas. Wedlug populizmów taką granicą jest 120k. Stąd się bierze problem i nienawiść wymierzona w kierunku opodatkowania progresywnego.
« Ostatnia zmiana: 17 Cze, 2016, 13:33:11 wysłana przez pivovarit »