Zszokował mnie ostatnio, jak to ten typ nazywam, "Germański Najeźdźca", czyli kierowca BMW/Mercedesa/ew. Audi (oraz różne wannabee typu VW).
Na trzypasmowej autostradzie z dolnym ograniczeniem prędkości przegrał w grę pt. "nie wjadę Ci w dupę" z TIRem. Przód skasowany, nic wielkiego. Natomiast co mnie zadziwiło to pasażerowie: rodzina z niemowlęciem. Koleś nakurwiał środkowym pasem i siadał ludziom na ogonie(spotkałem go dosłownie pół godziny wcześniej) mając małe dziecko na pokładzie.
Po jego minie widać było, że w przyszłości czeka go spokojniejsza jazda/rozwód, ale no, łał.
Oprócz tego Germańscy Najeźdźcy we Włoszech reprezentują kompletnie inny level: Ostatnio na jakiejś jednopasmowej drodze łączącej dwa miasteczka pojawił mi się jeden znikąd, posiedział chwilę na ogonie po czym nagle dziwnie zwiększył dystans. Skurwysyn sobie robił miejsce na rozpęd.