Ja widziałem tylko pierwsze "Igrzyska Śmierci" - poszedłem na nie z przeświadczeniem, że to jakiś film "kategorii B" - może nie w stylu Sharknado, ale powiedzmy wszystkich tych "Zmierzchów", etc. i podczas seansu zdania raczej nie zmieniłem, że to kolejna beznadzieja robiona na poważnie - jakie było moje zaskoczenie, gdy ktoś mi o tym opowiadał jako o "nowym Harrym Potterze" i w ogóle, jak ta Lawrence dostała Oscara (nie rozumiem też fenomenu "Poradnika pozytywnego myślenia" ani tej aktorki - IMO jest najwyżej średni).
"Poradnik..." to po prostu mily, pozytywny film, jak. np. Burnt (tez z Cooperem) czy Intern (z De Niro).
A co do Igrzysk, to tak samo nie rozumiem tego fenomenu. Ale ja rowniez nie rozumiem fenomenu Harryego, sorry.
Obejrzalem ostatnio wszystkie czesci po kolei i dopiero ostatnia, podwojna byla ok, reszta, to no, nic specjalnego.
Zebysmy sie dobrze zrozumieli: zarowno Igrzyska jak i Harryego obejrzalem z przyjemnoscia, rozrywki dostarczyly obydwie serie,
raz lepszej, raz gorszej, ale do poziomu czegos rewelacyjnego i szczegolnego w mojej subiektywnej ocenie im daleko.
"No jak zachwyca, kiedy nie zachwyca"
