Tu się zgadzam, tak jak napisałem, choć może przygniotłem ciężarem hejtu pozostałej części wypowiedzi - IMO jako jeden z jedynych w RN jest faktycznie tam politykiem, a nie ideolo. I podobnie z początku propsowałem Petru, że potrafi z każdym się kulturalnie dogadać, jak siedzi przy jednym stole i to powinno być przykładem dla reszty polityków - teraz jednak po tym, jak on i jego partia wycofują się rakiem z liberalnej obyczajówki i pozostają tylko przy neoliberalnym pierdzieleniu, tak ja wycofuję się z resztek poparcia dla jego ekipy, bo jedyne, czym się różnią od Korwina, to to, że nie pieprzą anegdotek o Hitlerze.
Serio, teraz poza razemami (tak, oczywiście, że wchodzi w grę mój bias światopoglądowy, ale nie udaję, że nie) nie widzę nikogo na polskiej scenie politycznej, kto by jakoś w miarę racjonalnie patrzył na obecną sytuację - PiS robi nam tu drugie Węgry przy mniejszym lub większym poparciu różnego planktonu okołokukizowego, a liberałowie i kawiorowa lewica, czyli głównie środowisko Gazety Wyborczej jęczą, że "kto nie z nimi, ten za PiS", jednocześnie w ogóle nie poddając pod krytykę poprzedniego systemu i nie próbując zrozumieć, czemu PiS ma nadal mandat sporej części społeczeństwa. Do tego dochodzi polityczna szara strefa, która tak spanikowała przed władzą, że jak dzieciak z podstawówki pisze w kiblu "Andrzej Dupa", to wzywają grafologa, żeby zidentyfikować delikwenta obrażającego św. PAD albo ludzie, typu mojej starszej wiekiem ciotki, która mówi, że ostatnio Skype jej łapie zwiechy, bo "Kaczafi założył podsłuch".