Autor Wątek: Sklepy/salony muzyczne - WTF?!  (Przeczytany 2602 razy)

Offline blendamed

  • Gaduła
  • Wiadomości: 399
Odp: Sklepy/salony muzyczne - WTF?!
« 03 Lut, 2015, 01:18:12 »
Zależy od dnia/pogody, humoru sprzedawcy, czy autobus gdzieś tam na <wstaw jakąś dzielnicę> odjechał punktualnie albo nawet jak często w takim sklepie bywasz. Ja się w muzycznych pojawiam od święta, czyli jak sznurki wypadałoby nowe złapać, kostkę, przewód i generalnie zupełnie to dla mnie nie dziwne, że dla pracowników jestem kompletnie obojętny. Ba, nawet bym się bardziej wkurwił gdyby ktoś mi sztucznie rozwijał czerwony dywan pod nogami.
W zeszłym roku jakoś się napaliłem, że cholera sprzedam jednak swoje stare pianinko i zainwestuję w jakiś sensowniejszy klawisz (oczywiście, sentyment poszedł górą i plan się rozmył z czasem ;D), wówczas zwiedziłem każdy muzyczny w lublinie i w żadnym z nich nie spotkałem się z jakąś złą obsługą. Bez problemu można było sobie poplumkać na sprzęcie za powyżej 6k srebrników i podowiadywać się wszystkiego co konieczne. Jak w grudniu latałem za wiosłem to też jakoś obyło się bez dramatów. W riffie coś tam trochu kręcili nosem jak chciałem sobie złapać siódemkę iron label ale w końcu jakoś poszło, nawet dało radę zamienić kilka słów na temat.

Ale skłamałbym gdybym powiedział, że tak było zawsze. Parę razy gdzieniegdzie w Polsce, tudzież nie tylko w Lublinie, dostałem sugestię typu "nie męcz dupy jak nie kupujesz i czmychaj czym prędzej". Pracowałem z ludźmi i wiem, że jak się wstanie lewą nogą to powinno się ten fakt zachować dla siebie do drugiego podbicia karty ale mimo wszystko staram się im to odpuścić bo...sam pracowałem z ludźmi :D A oni mają jeszcze podwójnie przejebane bo robią za kasą i muszą się bawić w czyszczenie tego sprzętu, zmywanie z niego odcisków palców i użeranie się z takimi jak ja czyli kaleczącymi muzykę dzień w dzień ;D

Jedyne czego nie toleruję to brak kompetencji/ignorancja i chamówa ale to już raczej rzadko się zdarza.