Bawiłem się jak małe dziecko na śniegu godzinę po wyjściu z roboty, właśnie wróciłem. Ile paliwa poszło - nie liczę, kilometrów też nie starałem się zapisywać, ale jestem spełniony na dziś
Nawet zaliczyłem zajebisty punkt widokowy z widokiem na wielkie, ciemne, mgliste, zaśnieżone, śpiące i puste miasto. Nawet podołałem 15% podjazdowi, ale to już był oes żeby wytargać na samą górę i nie zjechać