@sylkisTe sytuacje, które przedstawiłeś, rzeczywiście są ciężkie. Nie są jednak nie do rozwiązania.
sytuacja A;
Nie wiem, na ile to rzeczywisty przypadek, na ile eksperyment umysłowy, ale tutaj nie ma co strugać kozaka, że w Polsce się da, tylko zabrać matkę i wyjechać do np Norwegii, mimo wszystko, najlepiej uprzednio sprzedając dom. Wiadomo, że nie byłaby to zapewne łatwa decyzja dla żadnego z nich, ale w ten sposób matka dostałaby opiekę, syn możliwość pracy za godne pieniądze. Zanim nauczy się języka, poprzez jakiegoś polskiego pośrednika, byle na legalu, by było ubezpieczenie socjalne. Poza tym, zapewne oboje dostaliby w związku z tak ciężką sytuacją jakąś pomoc socjalną.
sytuacja B;
Tutaj jest trudniej, bo przede wszystkim pomóc może drugi człowiek. Ktoś, kto nie zniechęci się na dzień dobry tym, że dużo czasu minie, zanim dziewczyna zacznie wracać psychicznie do siebie. Będzie utrwalać w niej poczucie własnej wartości, szanować i pokazywać, że jest pełnowartościową osobą. I jeszcze długo potem, będzie łatwo do tego wracała, bo takich rzeczy nie wypiera się z psychiki w pół roku. Wierzę, że z czasem udałoby się jej z tego wyjść, założyć zdrowo funkcjonującą rodzinę, a przynajmniej bardzo chciałbym w to wierzyć, bo nikt nie zasługuje na to, by przez czyjąś głupotę mieć traumę do końca życia...
sytuacja C;
Najczęstsza w moim otoczeniu. Dla takich właśnie ludzi azylem są uczelnie wyższe. Dobre 70% moich wykładowców to właśnie tego typu ludzie. Smutne jest to, że w przypadku doktorantów jest podobnie, więc szybko się nie zmieni.