I to się tyczy dosłownie wszystkiego. Ilu znacie muzyków, którzy zamiast ćwiczyć zasłaniają się brakiem talentu? Grubasów, którzy zasłaniają się wolnym metabolizmem albo złą fazą księżyca? Zespołów, które zasłaniają się chujową sytuacją na rynku muzycznym? Niedoszłych biznesmenów, którzy mówię, że w małym miasteczku nie ma prawa się udać? Humanistów, którzy twierdzą, że dla nich pracy nie ma? To jest dokładnie ten sam problem.
Moja matka to samo. Neurolog w lubelskim szpitalu. Pierdyliard lat stażu i podobno bardzo dobra w zawodzie. 3400 do ręki
, ale nie... gabinetu nie spróbuje otworzyć, bo pacjenci nie przyjdą albo ruscy nas zaatakują.
A ja? Pracuję teraz stanowisku, na którym wymagane jest wyższe wykształcenie oraz minimum 3 lata stażu. Awansowałem tam, jak miałem 11 miesięcy stażu zawodowego. Wyższego wykształcenia też nie miałem(i ciągle nie mam). Kiedy współlokatorzy rzygali w pokoju obok to ja dziubałem i rozwijałem się a oni się ze mnie nabijali równo i mieli za jakiegoś dziwoląga. Bo jakto w wolnym czasie można bawić się w modyfikacje silników regułowych używanych w systemach eksperckich zamiast chlać?. Skończyli studia i co teraz robią? Narzekają jak cała reszta, że chujnia i że trzeba spierdalac stąd.
Ktoś wcześniej wspomniał, że nie spotykał nigdy takich studentów w akademikach. Nic dziwnego - takich się szuka w pracowniach na uczelniach a nie w akademikach.