Jeden mój nielubiany znajomy ledwo skończył zawodówkę i do gitary talentu nie miał. Ale tak ciężko nad graniem pracował, że przebił wszystkich tych urodzonych szrederów, co każdy lick łapali za pierwszym razem
. W końcu był czas, że żył z grania jazzowych połamańców. Talent 10%, reszta praca, pasja i samozaparcia. A tylu jest święcie przekonanych, że ma te 10%, ha ha!