Grałem w kościele kilka ładnych lat. Na festiwalu muzyki chrześcijańskiej w Klasztornej Górce 89', na naszym koncercie odbyło sie niezłe pogo w pełnym słowa znaczeniu jeno bez alkoholu ale i tego nie wie nikt lub niewielu
Moim zdaniem to w większości nasze przyzwyczajenia i jakieś nabyte standardy lub bardziej stereotypy, uniemożliwiają nam szersze spojrzenie na temat. W kościele graliśmy coś na pograniczu G&R i starego Marillion nikt nie zdejmował nam gainu, najwyzej czasami marudzili, ze to nie koncert tylko msza. Ale kościół był pełen.
Uwazam ze każdy chwali Boga jak potrafi, czy to metal czy Rap czy inny gatunek. Jakże dziwacznym jest dla wielu procesja pod Wejherowem gdzie wymachują figurami niczym w tańcu nowoczesnym i to jakoś jest okiej.
Większość to stereotypy i wymysły kościelnych hierarchów. Nie miałbym nic przeciwko temu by pograć jeszcze w kościele, by pokazać młodym ze nie trzeba spinać dupy gdy sie wierzy, gdy sie jest w kościele, ze tutaj tez można sie cieszyć.