Autor Wątek: Inwestycja w zespół  (Przeczytany 3934 razy)

Offline Luke

  • Gaduła
  • Wiadomości: 205
Odp: Inwestycja w zespół
« 24 Lip, 2014, 21:08:59 »
Co do samego nagrywania, trzeba przede wszystkim ocenić jak chce się wystartować i mierzyć siły na zamiary czyli budżet/czas/jakość materiału. Nagranie LP-ka to jest droga sprawa, włącznie z wydaniem. Tu na rzeczy są kwestie typu co robimy w studio, a co sami. Godziny w studio nie należą do tanich. Znajomy bębniarz za sesję do 9 kawałków zapłacił 1000 zł + obróbka tego i prostowanie niektórych partii. Miał jednocześnie szczęście i pecha że nagrywał w studio, gdzie realizatorem jest gość, który słyszy częstotliwości a nie dźwięki. Tak więc swoje musiał posiedzieć, partie niektóre powtórzyć. Z kolei przy nagrywaniu EPki perkusista z mojej kapeli trafił na problem w postaci tego że trzeba było po nagraniu nałożyć sample i część dograć osobno. Tak jak wspomniał youshy jak mamy możliwości i umiejętności i sprzęt żeby nagrać sobie ścieżki (mamy axe'a, kempera, dobre wzmaki i kolumny plus sprzęt żeby to nagrać, bądź dostęp do tychże gratów) to lepiej zrobić to samemu niż załóżmy gnić w studio za te 50 zł/h. Trzeba też wiedzieć do kogo się z tym miksem i masterem po fakcie udać, żeby potem całość grała tak jak życzy sobie tego zespół. Prawdę mówiąc to od nas zależy i od sprytu życiowego ile nagranie pierwszego materiału wyjdzie i do kogo trafimy. Można wydać dobrą płytę w przyzwoitym budżecie a i można wydać szrot za ciężkie pieniądze (abstrachując od jakości muzyki, wystarczy że parę rzeczy pójdzie nie tak przy realizacji i może to zgrzmocić i sprofanować całą resztę). Warto sobie jeśli mamy możliwość zrobić własnymi siłami pre-produkcje, zeby zobaczyć co i jak brzmi, co można zmienić, co dopracować, bo jak juz chcemy wejść do studia to zegar pieniężny ruszy i nie będzie czasu na takie rzeczy. Po nagraniu wiadomo -rozsyłanie stuffu do recek, po wytwórniach (trzeba próbować), bandcamp, facebook, soundcloud i inne potężne narzędzia internetów. Co do niegwiazdorzenia, jak najbardziej. Wystarczy parę osób/kapel/właścicieli/organizatorów zrazić paroma niewłaściwymi zachowaniami i już pewne drzwi do korzystnych dla nas znajomości zmieniają się we wrota Mordoru. Lepiej poznając nowe buźki pić piwko w atmosferze "fajnie było, super było was poznać, dobra atmosfera itd" nawet jak trzeba byłoby przykoloryzować (oczywiście z rozsądkiem) niż wchodzić w gadkę na zasadzie "jesteśmy Pr0, rzućcie przed nami czerwony dywan". Pokorne cielę dwie matki ssie, jak głosi stare porzekadło.