W sumie bardziej mnie to smuci, ale nie mogę znaleźć wątku.
Jest sobotni wieczór, nawet na ustronnym osiedlu w niewielkim mieście jakim jest Pruszcz zewsząd słychać głośne rozmowy i śmiechy grup ludzi w domach, na zewnątrz, na balkonach, a ja siedzę sam jak przysłowiowy palec (nigdy tego nie rozumiałem) i patrzę się w swój mobilny smartfon wciągając kadzidełka i myśląc co by tu zrobić na kolację... dla samego siebie.
Robota robotą, na gitarze pograłem, przejechać się na świeżym powietrzu byłem, a i tak dziwnie się czuję. Całe życie miałem tak, żeby sobie wokół siebie zrobić jak najfajniej, potrzebowałem do tego spokoju samotności, a jak już to osiągnąłem, to nagle mi smutno, bo chciałbym się tym z kimś podzielić. Głupi paradoks.
No ale nic, żeby chociaż zakończyć to użalanie durowym akordem, taką mrożoną kawę zrobiłem sobie słuchając dziś Red Fang:
( Obraz usunięty.)
1. Wejdź na czat / załóż konto na profilu randkowym
2. Poznaj dziewczynę / chłopaka
3. PROFIT
I piszę poważnie. Takie czasy, takie możliwości. Większość wartościowych ludzi mimo wszystko nie wychodzi z domu.
BTW jak nic się nie zmieni w powyższej materii to postaram się w sierpniu wbić z butelczyną wódki (nienawidzę wódki, ale się poświęcę dla większego dobra
).
------------
A co mnie wkurwia... hm... ostatnimi czasy wkurwia mnie moje jebitne, do kości, do wyciśnięcia do ostatniej kropli szmaty, do bólu LENISTWO. Chryste Panie na gumowym bananie - jaki ja kurwa jestem leniwy....