Autor Wątek: Co Was w życiu najbardziej wkurwia, czyli kącik małego frustrata  (Przeczytany 1681409 razy)

Offline escape_artist

  • Pr0
  • Wiadomości: 903
  • Drę morde oraz zabijam szałtę. Majkel Patrz Wyżej!
Cytuj
W sensie ze co w kwestii rozwoju nie tak bo maja a ich nie stac?

Bo się rozwija takie "dziecko niedowartościowane" jak to sam nazywam. Sam się wychowałem na takiej trochę bieda-dzielnicy, wśród zbieraczy złomu, pijaczków, bezrobotnych, jak i dzieci tychże. Gdzie kilka groszy na "krzysia" (jeszcze w szklanych butelkach!) to było święto. U mnie zresztą też się nie przelewało, oj nie.

I teraz na takim "nie" się wychowaliśmy. Nie pojedziesz na kolonie, na wycieczkę klasową, nie pójdziesz do kina, nie dostaniesz lepszych ciuchów, nie będzie prezentu, nie to, nie tamto. A to było jeszcze przed erą komórek, tabletów i całej reszty tego nju-tech-gadżetu.
Nie wyobrażam sobie nawet, jak źle muszą się czuć dzisiaj dzieciaki, które słyszą w domu "nie bo nie". A nie rozumieją, że nie dostaną np. ągry berdz bo ich rodzice nie mają kasy. A dlaczego Stasiu ma tych ągry berdzów na komórkę, tableta, laptopa, i jeszcze plejstejszyn? Dlaczego Krysia jeździ w zimie na narty na Słowację, a ty na dupie z górki pod blokiem?
Masz wtedy mózg rozjebany i się czujesz jak ostatni śmieć, bo "inni mają a ty nie". A chyba jeszcze gorzej jest, jak się próbuje robić takie kulawe zamienniki - przykład z życia: ty z kolegą dostaliście samochodziki. On taki jeżdżący, sterowany (dzisiaj nawet nie wiem do czego to porównać, byłby szał na dwie dzielnice), a ty... w kolorowance. Takiej co się kredkami wypełnia. "Prawie" kurwa to samo. Aż do dzisiaj pamiętasz, a >20 lat minęło, tak mocno to ryje psychę.

Jasne że można mówić, że przecież ważna jest opieka, miłość, troska, dobre wychowanie itepe. Szkoda tylko, że bez dobrego wsparcia finansowego, to zwykle można sobie w/w slogany o kant dupy rozbić. Bo chce się może i dobrze, ale wychodzi jak zwykle.

Mnie się jeszcze jakoś-tam udało, bo się spiąłem i studia zrobiłem (no, i to tyle, bo z kariery zawodowej chuja wyszło), ale większość z nas, mówię "nasi" bo to ja i moi kumple, nadal klepie mniejszą lub większą bidę. Za to z baaardzo dużymi kompleksami, i baaardzo małą szansą na wyjście z niej.

sorry, ale przerysowane jakies to, mi sie tez nie przelewalo za mlodego, ja obecnie wiem, ze nie jestem w stanie wielu rzeczy zapewnic moim dzieciom, obecnie gdzie mieszkamy to kuzynki zony co obok mieszkaja z mezem i 2 dzieci maja po 2 samochody, kasa sie przelewa, dom tatus postawil, a my zyjemy na kredyt i czekamy na lepsze czasy, jebnąć idzie, popaść w depresje, wystarczy ze mam siwe wlosy poczynajac od ukonczenia 22 wiosny to jeszcze mam byc łysy? hui tam, ja robie swoje i bede dalej robil swoje zeby w koncu bylo lepiej. Rozumiem ze sa rodziny gdzie jest jeszcze mniej mozliwosci, za mlodu widzialem to po kolegach ktorzy mieli mniej ode mnie, ale powielanie takiej mentalnosci jest kardynalnym bledem. Ja nie jezdzilem na wycieczki za granice z rodzicami, nie jezdzilem na nartach, nie mialem samochodu w wieku 16 lat, a moi rodzice nadal nie maja samochodu bo ich nie stac, bo jada od pozyczki do pozyczki, splacaja raty, zeby cos miec od zycia. A co luksusow wali mnie to, nie mam takiego parcia, nie mam potrzeby leczenia kompleksow (jedynie probuje spelniac teraz niektore marzenia, zachcianki ktore mialem za gowniarza, ale nie dlatego ze nie bylo kasy tylko ze nie bylo do tego dostepu wtedy) moze i byloby fajnie za mlodu, gdyby rodzice mogliby mi to zapewnic (mialbym stado hejterow w szkole, a sam hejtowalem na co poniektorych bo byli zwyklymi burakami i gburami, kasa im nic nie dawala), ale czy to jest najwazniejsze? Bo do tego sie sprowadzaja Twoje argumenty. Dla mnie nie, bo nauczylem sie doceniac wartosci tego co mam, a nie ogladac sie w kolko co kto ma za plotem i miec z tego powodu kompleksy.

Owszem dzieci inaczej beda postrzegac takie rzeczy niz rodzice, ale od tego jestes Ty jako rodzic zeby cos wtedy zdzialac, nie ma lekko, to jest po prostu kolejne wyzwanie z ktorym trzeba sie zmierzyc i koniec, a ja wiem juz o 10 innych ktore sa na czolowce mojej listy i probuje byc gotowym na nie bo sa konsekwencjami moich decyzji i przyjdzie w koncu taki czas ze trzeba bedzie zbierac ich żniwo, ale moje dziecko nie uslyszy ode mnie "nie bo nie".

BTW lekki OT Zaczynam rozumiec skad bierze sie u Ciebie ta cala gadka o pracy, płacy, narzekaniu (no offense, czyste spostrzezenie).

Prawda jest taka, ze mozesz sie wkurwiac, plakac, krzyczec, lamentowac, ale 99% świata to nie będzie obchodziło i z takiego założenia należy wychodzić, żeby iść do przodu a nie tkwić w mentalnym bagnie. Z tego co relacjonowales na forum to dostales niejednokrotnie kopa w zeby od zycia, z kolei ja sie w ciagu ostatnich 2 lat przekonalem jak kiepsko byc moze i ze potem moze byc jeszcze gorzej ba i jeszcze potem moze byc jeszcze gorzej, jednoczesnie nauczylem sie bardzo wielu przydatnych rzeczy jak tego kolejny raz uniknac i powoli planuje kroki zeby wyjsc z tego rzeczywistego bagna, bo mentalnie to mam co najwyzej jeszcze pięty troche brudne ale jestem juz na suchym gruncie i działam.
« Ostatnia zmiana: 27 Cze, 2014, 11:54:12 wysłana przez escape_artist »
||Po prostu troche sie przyczepiliscie szczegolow zupelnie nie istotnych w tym momencie... || !!!!MAJKEL RÓB CEBULE!!!! ||Początkujący treser Lewiatanów ||