Autor Wątek: Co Was w życiu najbardziej wkurwia, czyli kącik małego frustrata  (Przeczytany 1681385 razy)

Offline MrJ

  • Pr0
  • Wiadomości: 576
  • marudny jeżor
Cytuj
W sensie ze co w kwestii rozwoju nie tak bo maja a ich nie stac?

Bo się rozwija takie "dziecko niedowartościowane" jak to sam nazywam. Sam się wychowałem na takiej trochę bieda-dzielnicy, wśród zbieraczy złomu, pijaczków, bezrobotnych, jak i dzieci tychże. Gdzie kilka groszy na "krzysia" (jeszcze w szklanych butelkach!) to było święto. U mnie zresztą też się nie przelewało, oj nie.

I teraz na takim "nie" się wychowaliśmy. Nie pojedziesz na kolonie, na wycieczkę klasową, nie pójdziesz do kina, nie dostaniesz lepszych ciuchów, nie będzie prezentu, nie to, nie tamto. A to było jeszcze przed erą komórek, tabletów i całej reszty tego nju-tech-gadżetu.
Nie wyobrażam sobie nawet, jak źle muszą się czuć dzisiaj dzieciaki, które słyszą w domu "nie bo nie". A nie rozumieją, że nie dostaną np. ągry berdz bo ich rodzice nie mają kasy. A dlaczego Stasiu ma tych ągry berdzów na komórkę, tableta, laptopa, i jeszcze plejstejszyn? Dlaczego Krysia jeździ w zimie na narty na Słowację, a ty na dupie z górki pod blokiem?
Masz wtedy mózg rozjebany i się czujesz jak ostatni śmieć, bo "inni mają a ty nie". A chyba jeszcze gorzej jest, jak się próbuje robić takie kulawe zamienniki - przykład z życia: ty z kolegą dostaliście samochodziki. On taki jeżdżący, sterowany (dzisiaj nawet nie wiem do czego to porównać, byłby szał na dwie dzielnice), a ty... w kolorowance. Takiej co się kredkami wypełnia. "Prawie" kurwa to samo. Aż do dzisiaj pamiętasz, a >20 lat minęło, tak mocno to ryje psychę.

Jasne że można mówić, że przecież ważna jest opieka, miłość, troska, dobre wychowanie itepe. Szkoda tylko, że bez dobrego wsparcia finansowego, to zwykle można sobie w/w slogany o kant dupy rozbić. Bo chce się może i dobrze, ale wychodzi jak zwykle.

Mnie się jeszcze jakoś-tam udało, bo się spiąłem i studia zrobiłem (no, i to tyle, bo z kariery zawodowej chuja wyszło), ale większość z nas, mówię "nasi" bo to ja i moi kumple, nadal klepie mniejszą lub większą bidę. Za to z baaardzo dużymi kompleksami, i baaardzo małą szansą na wyjście z niej.
Dyskusja z forumowym skurwysyństwem jest jak gra w szachy z gołębiem - nieważne ile umiesz, wiesz i jaki masz poziom. Gołąb i tak wskoczy na szachownicę, rozjebie figury, nasra i wydrze dziób że wygrał.