Zaraz co prawda wyskoczy mi tutaj MrJ ze ten to a tamten to
Proszę cię Jarku, nie zniżaj się do poziomu niektórych swoich pożal-się-panie-pracowników, i nie uprawiaj osobistego dopierdalactwa dla samego jego uprawiania.
Bo sytuację można odwrócić. Jak ktokolwiek napisze że jest mu źle na etacie, to się zaczyna (jak przewidział
@nikt ledwie kilka postów temu) dyskusja "prowadź swoją firmę to zobaczysz jakie to "fajne"". Więc odwracam - ci, którzy macie tak ciężko we własnych firmach, rzućcie to wszystko fpisdu, i wróćcie do kogoś na etat, bo to takie łatwe, wygodne i przyjemne. I wtedy zaczniecie baaardzo szybko atakować to, czego teraz żarliwie bronicie. Na czele z niejawnością pensji i jej nierównością na tym samym stanowisku.
Bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Dostałem ostatnio zaproszenie na szkolenie branżowe związane bezpośrednio z tematyką tego czym się zajmuje w chwili obecnej zawodowo. Wszystko opłacone przez organizatora, załatwiłem sobie nawet bezpłatny transport. Mój pracodawca nie wyraził zgody na moje uczestnictwo... wziąłem więc urlop na żądanie bo stwierdziłem że hamować to może swój a nie mój rozwój...
O, skąd ja to znam? Żona Moja też musiała swego czasu z własnej kieszeni wyłożyć niemal miesięczną pensję na kilkudniowe szkolenie. Był to zresztą jeden z powodów, przez które kilka miesięcy później rzuciła ówczesną pracę. A ja nie wiem kiedy się rozliczę z delegacji ze szkolenia jakie miałem w minioną środę we Wrocławiu, bo sobie mój pracodawca uroił, że z całego Śląska wszyscy muszą jechać jednym autem na jeden zwrot kosztów. I chuj że się tak nie dało, i że musieliśmy z kumplem się jebać pekape drugom klasom, albo kurwa teleportować. Może dostaniemy zwrot, może nie. Ech...
PS. Ale dobra dobra, bo się temat nieco rozmył