Kolejny raz dostajemy z Żoną po dupie za bycie "óczcifym f pratzy".
Źle się poczuła w sobotę, w niedzielę rano pojechaliśmy do dyżurnego lekarza, oczywiście na drugi koniec miasta trzeba było dymać bo dyżurująca przychodnia jest na wypizdowie a nie w centrum. Nic poważnego, ale chciał dać L4. Moja
powiedziała że nie chce, że urlopu ma dużo, i fogle. Zadzwoniła zaraz (niedziela rano) do szefa, że nie przyjdzie w poniedziałek i niech wypisze urlop na ten jeden dzień.
Dzisiaj idzie do kadr, a tam wpisany.. na żądanie. Kurwajebanafpizduma
ć
Kolejny raz to przechodzimy. Sam L4 wziąłem w życiu (mając lat 30-z-kawałkiem) RAZ. Na 3 dni, bo prawie zasłabłem w robocie, wysłali mnie wtedy na pełne badania z EKG włącznie.
Połowa działu (byłego, bo już tam nie robię) brała co chwila, regułą były na poniedziałek na pierwszej zmianie i piątek na nocce. Oczywiście wszystko lewe. Plus jeszcze baby co chwila siedziały na opiekuńczym po tygodniu bo im "dziecko płacze". A ja potem musiałem zapierdalać jak dziki osioł, bo jak się zrobiło takie kombo 2xL4 + opiekuńczy w jednym dniu, to był sajgon. I co? I kurwa jajco. Wyjebali mnie wtedy z dnia na dzień, a większość tych "wiecznie niedysponowanych" robi tam spokojnie i nikt na nich krzywo nie spojrzy.
Od dzisiaj na każde kurwa kichnięcie - L4. Od razu. I niech się wszyscy jebią. Bo jak widać "praca popłaca"