No właśnie filmik widziałem, przeczytałem conieco i... "skądś to znam"
I dlatego wciąż nie rozumiem całej tej wrzawy na temat Crossfitu.
Sam ćwiczyłem coś takiego na WFie w liceum (z tym, że bardziej nastawione na ćwiczenia bez przyrządów z powodu ich niedoboru
) i na studiach (tu już ładnie wyposażona siłownia). Właśnie trochę tu, trochę tam, nastawione na szybkość i intensywność, po drodze z przerwami na rozruszanie i porozciąganie, bo jedna z wuefistek była fogle tancerką
i nam dawkowała takie pseudo-tańce między typowymi ćwiczeniami. Śmiesznie to wyglądało, jak po machaniu sztangą robiłeś "łodyrydy"
ale jednocześnie działało, bo ani wcześniej ani później nie miałem takiej formy jak wtedy.
Tylko nikt nie nazywał tego Crossfitem i byłem niemodny. No chyba że hipstersko - "fit crossfit before it was cool"
czy jakoś tak