Akurat analogia samochodu do broni jest IMO całkiem trafna. W końcu samochód to nic innego jak ważący około tonę pocisk, mogący poruszać się z prędkością 10-180km/h (mowa o średniej klasy samochodzie miejskim). Czy jadąc 60km/h (czyli prędkością dozwoloną w godzinach 23.00-5.00) da się zabić? Jasne, nawet nie trzeba specjalnie celować.
A przecież prawo jazdy wydawane jest z pominięciem testów psychologicznych, a testy psychotechniczne, które się przeprowadza, to jakaś kpina.
Same pozwolenia na broń, to też jakiś przezabawny proceder w naszym kraju. Bandzior czy wariat zawsze znajdzie sposób, by broń nabyć, ba - wiele trudu nie będzie go to kosztować. I tylko przysłowiowy Kowalski będzie "się starał" o pozwolenie, którego i tak nie dostanie - ergo pozostanie bezbronny wobec rzeczonych bandziorów i/lub wariatów. Dochodzi do absurdów, wg których w myśl polskiego prawa możesz posiadać łuk, za to kuszy już nie
(łuk długi angielski przebijał niektóre typy zbroi płytowej, podobnie jak kusza).
Weźmy jeszcze pod uwagę aspekt psychologiczny, tak jak pisze wróbel - ilu niedzielnych złodziejaszków zrezygnowałoby z napadu wiedząc, że pan z monopolowego może mieć pod ladą choćby dwururkę po dziadku? Etc, przykłady można mnożyć.
Sprawa "strzałów ostrzegawczych" to też rewelacja. I pokazuje tylko jak ułomne jest polskie prawo. Tylko po co się zajmować takimi ustawodawczymi błahostkami, skoro są ważniejsze rzeczy - Krzyż przed Pałacem Prezydenckim, krzyż w Sejmie, aparycja posłanki Grodzkiej, cztery komisje ds. Zamachu, legalizacja trawki itp. Bleh.
A nie jest tak, ze bron czarnoprochowa mozna miec bez zezwolenia, czy jakos tak (moze jakas papierkologia wymagana jest ale chyba nic skomplikowanego) no a jakos dresy nie lataja z coltami i nie strzelaja bo "legia pany".
Można. Możesz mieć nawet colta, byle wyprodukowany do końca XIXw. I to kolejny z pięknych polskich absurdów.