Na początku miałem odpuścić, ale rzeczoznawca ocenia szkody na 1028 zł, więc przynajmniej dla mnie, jest o co się pluć.
Ty dopiero masz przejebane, życzę powodzenia w rozwiązaniu sytuacji. U mnie to nie chęć naprawienia szkody (która jako tako jest "pomijalna"), ale chęć zaszkodzenia drugiej stronie napędza całą sprawę.
Dodatkowy wkurw jest na to, że holenderskie biuro od miesiąca wisi mi kasę, a ja nie mam żadnych konkretów o dokładnym terminie płatności. Podminowany jestem ostro, wkurwiające jest proszenie się o swoje.
Przez jakie biuro pracowałeś, jeśli to nie tajemnica?