Jakiś jebany cygan chciał mnie dziś okraść.
Stoje sobie z dziewczyną ładnie jak to gołąbeczkom przystało, na Krakowskim rynku, pod rączkę i podziwiamy tańce i wydziwy grupy jakiejś tanecznej.
I widze jak dwóch takich cyganeczków cwaniaczków stoi za nami. No ale co tam. Tłum był, to niech stoją. No, ale jeden lekutko szturchnął gdzieś po torebce moją pannę. Z początku pomyślałem, że pewno sie przypadkowo otarł, chociaż bardzo sie tym przejął i wykrzyczał kilka razy "oh sorry, sorry". Ale po tym już się kilka razy odwracałem jeszcze, po czym za drugim razem jak się odwróciłem to jeszcze powiedział "I'm sorry" i dał krok w tył, a za dwoma kolejnymi powiedział "why are you so scared ?" i... oddalił się niepewnym krokiem razem z tym swoim kolegą. Co kilka metrów się tylko odwracał i patrzył na mnie. Ja plecak z pleców zdejmuję, a tu kieszonka zewnętrzna odsunięta.
Spoiler Na nieszczęście dla skurwiela, plecak miałem nowy, więc pusty, bo dopiero co kupiłem, ale że nie dali mi torby na niego, a w ręce nie będę nosił, to rzuciłem na plecy. Powinno się wytłuc śmiectwo robactwo brzydkie. Odstrzał na takich dać nielimitowany. Tak jak na lisy jest. Mam nadzieję, że sie zadławi tym czego i tak nie ukradł, albo zginie pod kołami ciężarówki. with love, Cezary