Jesteś pan pieprzonym ignorantem nie czułym na sztukie
Az - ale ja to robię
Zwracam, uwagę nie tylko na tym co kto gra, ale i jak. Przykład: o ile słuchanie np. Mike Oldfielda jakoś średnio mi podchodzi pod względem muzycznym, to zagłębianie się w kolejne warstwy jego utworów jest bardzo interesujące. Ale jednak jest jakaś granica "niestrawności" jakiej nie przekroczę, i tyczy się to właściwie nie tylko Viraemii, ale całego tech-death-metalu. Czy nawet ogólniej - muzyki gdzie zamiast wokalu jest porykiwanie, zamiast perkusji "trrrrr", a produkcja jest taka że aż uszy bolą. Za to jeśli pojawi się jakiś interesujący głos z ciekawą barwą i melodyką, to jestem w stanie słuchać tego właściwie bez ograniczeń stylowych - np. strasznie się wciągnąłem w pewnej chwili w... Lanę Del Rey. Czego nigdy bym się po sobie nie spodziewał