Rzecz dzieje się w restauracji.
Nagle od stołu wstaje jakiś facet i krzyczy na całe gardło:
- WSZYSTKIE CZARNUCHY TO SKURWYSYNY!
Cisza na sali.
Wtem podnosi się czyjaś ręka i daje się słyszeć:
- Przepraszam, ja się czuję obrażony...
- Ale pan nawet nie jest czarny!
- No tak, ale jestem skurwysynem!