Przy założeniu, że rzeczywiście próbują
(bo zdarzają się tacy, co mają na swoją pracę wybite i mimo to się w niej dobrze trzymają - żeby nie było nie twierdzę, że to wszystkich dotyczy, ani nawet skali nie określam, bo jej nie znam, ale na takowych da się niestety natknąć)
Przyjmij jednego dnia 60 pacjentów, z których połowa przychodzi z ryjem i przekonaniem, że doktor to niewolnik i im się należy, to pogadamy o zaangażowaniu w swoją pracę. I niechęci do ludzkości