Ja mam pytanie do Adama z trochę innej beczki bo mnie to ciekawi - od jak dawna grasz na gitarze i jak często (i ile czasu) ćwiczysz? 
Zależy

. Widzisz, bo wszystko co się robi jest wynikiem tego jak się ćwiczy. W ogóle na gitarze gram ze 20 lat, w tym trzy lata ostrego szredu po kilka godzin dziennie (nadal zapierniczam w lewo i w prawo po molowej jak mi się podoba). Potem zmieniło się na tapping (potrzeba łączenia klawiszowej idei z gitarową barwą), potem kilka razy zmieniałem kierunek rozwoju - m. in. ucząc się w pewnym sensie od nowa na dwugryfowej gitarze (inne strojenie) aż w końcu dotarłem do obszarów polifonii, gdzie już osiądę na stałe. Strasznie mi się to podoba, jest w tym potencjał nut. Moim idolem tu jest Joe Pass, którego chcę naśladować w jakości "definiowania gitary od nowa". Ten aspekt pojawił się dopiero w 2004 roku i od wtedy tak ćwiczę, wcześniej grałem różne inne rzeczy. Musiałem się wszystkiego nauczyć od nowa (np. dajmy na to Autumn Leaves śmigałem w stylu Jordana w lewo i w prawo, a potem jakby reset do zera i od nowa nauka). To co robię dalekie jest w sensie doboru dźwięków od tego co robi Stanley Jordan. On by zagrał podkład (akordy) + solo prawą ręką.
Czy dużo ćwiczę? Statysztycznie ok 2 godziny dziennie + granie przy innych okazjach, np. na zajęciach. Ale 2h to takie polifoniczne rzeczy. Nie jest takie ważne ile, tylko co się ćwiczy, bo tym się "stajesz" IMO. Chyba każdy powinien wiedzieć kim się chce stać, aby ćwiczenie było efektywne (ważne podsumowanie tego posta).