Na dobrą sprawę wcale nie musimy znać całej prawdy. Firma dała dupy i wysłała spieprzone egzemplarze, okej, zdarza się. Muzyk otrzymuje spieprzone gitary i załatwia sprawę dyplomatycznie, tak jak opisał to m.in. Commelina, wyjaśniają sytuację i wszyscy są szczęśliwi.
Wcale bym się nie zdziwił jakby Merrow otrzymał odpowiedź podobną do jednego klienta Rotera, coś w stylu 'dobra, sprzedaj to wadliwe wiosło, a za zarobioną forse zrobimy ci nowe'.
Nie bronię nikogo, ani nikogo nie oskarżam, ale przede wszystkim nikogo nie oceniam. Może i Keith zagrał nie czysto, ale mógł równie dobrze zostać potraktowany jak zwykły śmieć i po prostu nie wytrzymał.