wkurwiaja mnie moi zaslepieni rodzice. matka, niby taka pobozna, a (jak sama powiedziala) nigdy nie bedzie tolerowala tego, ze mam inne poglady. "jesli chce tak dalej zyc (w sensie nie chodzic do koaciola...) to mam siewyprowadzic, nawet dzis" i tego typu teksty. albo o dziewczynie "porzadna dziewczyna z domu katolickiego nawet na Ciebie nie spojrzy" no to ja ze nawet takiej nie szukam, a ona (i tu najlepsze) "no to znajdz sobie taka szmate, bedziecie spac pod mostem i jesc resztki ze smietnika" (bo bedzie niewierzaca!) no ja pierdole, ojciec to wszystko potwierdza chociaz siedzi w miare cicho.
kurwa, to jest smutne, ze po tylu latach, gdy w koncu sie od nich wyprowadze podejrzewam ze praktycznie kontakt nam sie urwie przez ich staroswieckosc.
i jak tu mam byc normalny, wkurwia mnie juz taka codziennosc. teraz jeszcze dodala ze to przez moje granie na gitarze, bo sie w tefalenach artykulow o nergalu naogladala. i tacy ludzie moga kurwa glososwac, dziwicie sie ze polsza to ciemnogrod...