Autor Wątek: Co Was w życiu najbardziej wkurwia, czyli kącik małego frustrata  (Przeczytany 1690278 razy)

Offline Winged

  • Gaduła
  • Wiadomości: 139
słyszałem od księży w gimnazjum na religii o rzeszach takich, co niby nie potrafią odpowiedzieć dlaczego nie wierzą i w końcu odpowiadają, że nie wierzą bo inni tez nie.
Boszzz, co za pozery. Ja argumentuje to ''bo nie i chuj'' :P
wiesz Vicol, to jest w sumie jedyna możliwa argumentacja. wiara z definicji ma mało wspólnego z logiką, argumentami i faktami. wiara w cokolwiek. w końcu wiara to jest uznawanie czegoś za fundamentalnie prawdziwe pomimo braku logicznych przesłanek ku temu :)
argumentować se można czemu się nie chce mieć nic wspólnego z religią, czy też z funkcjonariuszami organizacji religijnych na ten przykład. wierzy się/nie wierzy się i chuj :)
Wbrew pozorom można to inaczej argumentować i - mimo, że w znaczącej większości sytuacji przyjmuje to postać przysłowiowego "gadania do ściany" - wydaje mi się, że warto to robić. Istnieje zawsze możliwość, że takie pytanie jest kierowane nie z pobudek postaci "wykażę, że ten człowiek nie wierzy z boga, jednocześnie nie mając ku temu żadnego powodu", a może być kierowane przez człowieka targanego wątpliwościami, który te wątpliwości chce rozwiać lub ugruntować. Prawdopodobieństwo nie jest wielkie , tymczasem jest niezerowe.
Co do argumentacji, to jest sprawa osobista, a zastanowienie się nad nią może być całkiem wartościową autorefleksją.
Co mi się nasuwa w pierwszej kolejności, to to, że największe zaufanie mam do własnego aparatu poznania(który całościowo składa się z poznania racjonalnego, doświadczalnego i intuicji). Kolejna rzecz, to to, że brak dowodu na istnienie boga nie stanowi dowodu na jego istnienie, co może stawiać kwestię jego istnienia dla mnie co najwyżej, jako nieoznaczoną. Ponadto w świetle poprzedniego wywodu, jeśliby przyjąć za prawdziwe, że bóg istnieje, to to by było jednoznaczne z przyjęciem aksjomatu, jednakże szczególnego z racji takiej, że musiałbym go przyjmować zawsze(to nie jest tak, że wierzę, potem robię sobie dzień nie wierzenia, następnie dalej wierzę). To jest jednoznaczne z tym, że musiałbym uznać istnienie obiektywizmu, którego nie uznaję. To takie przemyślenia nad ideą ogólną boga(bo jeśli rozważać idee szczególnie, np. konkretnie boga chrześcijańskiego, to jest jeszcze wiele więcej rzeczy, do których można by się przypierdolić).
Też nie zrozumcie mnie źle: wcale nie mówię, że odpowiadanie "nie i chuj" jest złym wyjściem. W istocie zwykle osoba zadająca takie pytanie nie jest godna tego, aby odpowiadać w sposób inny, jednakże mimo wszystko uważam, że warto próbować(to zależy też, czy ktoś sobie lubi analizować[no homo] i rozmyślać nad różnymi rzeczami, czy nie), chociaż czasami.
« Ostatnia zmiana: 09 Gru, 2012, 23:02:05 wysłana przez Winged »