Zajebiście mnie cieszy wczorajszy jam z przyjaciółmi. Stuletni dom + kominek + zgaszone światło + szczypta usprawniaczy + Epi Joe Pass, Fender Strat i Bas = klimat jak nigdy Genialny wieczór.
Pewnie by było jak opowiadał Hołdys:
gdzieś z Perfectem grali w Czikago czy coś, wciągnął jakąś krechę i zaczął grać solo swojego życia...
Niestety - ktoś postawił kamerę. Widać na niej, jak stoi jakiś brzydki facet z gitarą, gile z nosa ciągną się do ziemi i napitala jeden dźwięk...
Wujciu, słucham nagrań i nie jest źle. Poza tym, nie wyzywaj mnie od Hołdysów