UCZELNIA:
Ostatnio nie mam za bardzo czasu na pisanie magisterki (w sumie nawet jakbym miał czas to by mi się nie chciało, ale nie o tym teraz). Praca na cały etat, kurs prawa jazdy, dodatkowe mniejsze prace - czyli czasami nie ma mnie w chacie od 6:30 do 21:00 jakoś. Zebrałem się w końcu i opisałem w mailu sprawę promotorce z nadzieją, że zrozumie i dostosuje jakoś plan seminariów/pozwoli się kontaktować mailowo.
A tu dupa - dostałem mniej więcej taką odpowiedź: "MUSZĘ" znaleźć czas, żeby być na seminariach. To, że pracuję i nie mogę załatwić indywidualnego toku studiów to moja wina i to tylko pogarsza moją sytuację. Najogólniej rzecz biorąc dała mi do zrozumienia, że mam wybrać: albo praca albo studia.
Żeby było zabawniej w drugiej części maila pisze, żebym wziął pod uwagę, że ona pracuje na drugi etat w Warszawie. Poza tym po 10. wyjeżdża na dwa tygodnie, a w lipcu czeka ją skomplikowana, długa operacja... Czyli ja mam wybierać między pracą, a studiami, a ona pracuje sobie na dwóch uczelniach, wyjeżdża i bierze zwolnienia. KURWA MAĆ.