Przed wakacjami wjebałem sobie pod kątem dłuto we wskazujący palec lewej łapy, czyli jakby nie było, główny palec do śmierćmetalowego powerchordowania bez dropa
Przeszło przez całą grubość skóry. Nie sprawdzałem jak głęboko pod nią.
Kolejnego dnia już próbowałem grać, mimo że rana się rozłaziła i paprała. Parę dni później z paluchem owiniętym plastrem i warstwą taśmy izolacyjnej już coś nagrywałem. Nie pamiętam ile czasu minęło do całkowitego zagojenia. Raczej w chuj długo, bo rany mi się goją dość słabo. Ale lepiej próbować grać niż czekać aż przejdzie.