Jacksony mają spoko floyda.
JT580LP? Jeden taki leży u mnie na półce. W ciągu 2 lat dwa razy wysypały się gwinty w wózkach. Raz przegwintowałem. Drugi raz się wkurwiłem i wymieniłem na schallera. Tak to jest jak się wkręca śrubki prosto w szajsmetal.
Floyd rose special też dają radę.
z trudem. Zupełnie inna fabryka i większość części. W miarę to działa, ale do ofrowskiej precyzji to się ma nijak.
A Ibanezowe wynalazki typu ZR, Lo Pro, Edge Zero II/III itd itd.? Pytanie szczególnie do użytkowników, czy opłaca się w to ładować, czy zdecydowanie odpuścić?
ZR jest dobry. Po wyjebaniu belki i jednej pary sprężyn. Flojd, który nie trzęsie się jak galareta po jebnięciu w wajchę to nie flojd. Podobnie z edge zero. Edge daje radę, ale ciągle schaller wyprzedza go pod względem dokładności powrotu do stroju. Że o OFR nie wspomnę. Różnice na prawidłowo ustawionych mostach są mierzalne na dobrym tunerze i wynika to wyłącznie z reżimu technologicznego. Dzień, w którym Fabryka w Niemczech zacznie odlewać bloki ze znalu, będzie ostatnim dniem dopełniającej się agonii tego popierdolonego świata.
Co nie zmienia faktu, że są tańsze od OFR i mimo wszystko dają radę jak dla mnie. Ale ja tam się w sumie na wajchach nie znam zbytnio
Floyd u znajomka w DKMG i LTD ze specialem daje radę.