Autor Wątek: Dyskusja o flojdach  (Przeczytany 22068 razy)

Offline Vicol

  • Pr0
  • Wiadomości: 1 057
    • Nakvrw und Śmierćmetal
Odp: Dyskusja o flojdach
« Odpowiedź #75 09 Lis, 2012, 21:15:28 »
Jacksony mają spoko floyda.
JT580LP? Jeden taki leży u mnie na półce. W ciągu 2 lat dwa razy wysypały się gwinty w wózkach. Raz przegwintowałem. Drugi raz się wkurwiłem i wymieniłem na schallera. Tak to jest jak się wkręca śrubki prosto w szajsmetal. :facepalm:
Floyd rose special też dają radę.
z trudem. Zupełnie inna fabryka i większość części. W miarę to działa, ale do ofrowskiej precyzji to się ma nijak.
A Ibanezowe wynalazki typu ZR, Lo Pro, Edge Zero II/III itd itd.? Pytanie szczególnie do użytkowników, czy opłaca się w to ładować, czy zdecydowanie odpuścić?
ZR jest dobry. Po wyjebaniu belki i jednej pary sprężyn. Flojd, który nie trzęsie się jak galareta po jebnięciu w wajchę to nie flojd. :P Podobnie z edge zero. Edge daje radę, ale ciągle schaller wyprzedza go pod względem dokładności powrotu do stroju. Że o OFR nie wspomnę. Różnice na prawidłowo ustawionych mostach są mierzalne na dobrym tunerze i wynika to wyłącznie z reżimu technologicznego. Dzień, w którym Fabryka w Niemczech zacznie odlewać bloki ze znalu, będzie ostatnim dniem dopełniającej się agonii tego popierdolonego świata. :P


synkopy to guwno

 

Related Topics

  Temat / Zaczęty przez Odpowiedzi Ostatnia wiadomość
0 Odpowiedzi
1356 Wyświetleń
Ostatnia wiadomość 25 Wrz, 2012, 23:32:38
wysłana przez domas