Że Mitchel z Suicide Silence zaliczył zgon... fuck...jestem zły :/
Nas z chopakami z bandu też to rozjebało. Co jak co koleś wymiatał, i chyba nie było lepszego krzykacza od niego. Teraz pewnie zakończą działalność bo bez Mitcha Suicide Silence to już nie będzie ten sam band. Na jego cześć napierdalamy na próbach "Wake Up".