Najpierw zespół się rozpadł bez żadnej wyartykułowanej przyczyny. Potem minęło 1,5 roku kompletnej ciszy. I nagle dzwoni do mnie drugi gitarzysta, przyjeżdża i namawia do dalszego grania razem, jakbyśmy się ostatni raz widzieli najdalej we wtorek...
. W sumie grzecznie odmówiłem. Nie chcę zaczynać znów czegoś, użerać się prawie 4 lata i potem znów wykręcą jakiś numer i rzucą wszystko z dnia na dzień w cholerę, bo się im (Pan Gita i Pan Bas) odwidzi. Za dużo to nerw, pot i krew, żeby tak.