Autor Wątek: Kontrola prędkości na drogach - bramki (?)  (Przeczytany 6083 razy)

Offline Zbir

  • Gaduła
  • Wiadomości: 320
No własnie. Tylko chodzi o to że to nie będzie i tak służyć bezpieczeństwu tylko szukaniu kasy w naszych kieszeniach. Nie zapierdalam po mieście jak szatan bo to niebezpieczne dla innych (dzieci,szkoły, ogólnie piesi, rowerzyści itp.). Trzeba mieć świadomość że takie bramki powstaną na drogach szybkiego ruchu a nie w miastach.

Nie ma też co sprowadzać wszystkiego do tego że jesteśmy defakto młodą demokracją, że nas zły niemiec i rusek ciemiężył. To nie ma z tym nic wspólnego. Zła organizacja administracyjna, złe zarządzanie dzieje się tu i teraz, a według urzędasów i innych buraków nam miłościwie panujących sprawa wygląda tak - brakuje kasy na premie, coś źle funkcjonuje, zżera zbyt dużo pieniędzy - nie reformujmy bo nas za 4 lata nie wybiorą, niech bedzie jak jest - dobrze, wkońcu zarabiam w chuj siana to mnie jebie plebs i jego problemy i to pokolenie 1500zł brutto gdzie kawalerka w dużym mieście buli min. 800zł netto.

Prawda jest taka że te bramki powstaną na drogach szybkiego ruchu, w wielu wypadkach płatnych lub na tyle nadających się do jazdy że można pocisnąć więcej jak 90 km/h ( ile razy jechałem międzykrajówką i chcąc nie chcąc nie dałem rady rozpędzić się do 70 km/h bo na drodze rowy mariana jak mrówki i czarne dziury).

Jak dla mnie powinna być większa odpowiedzialność ludzi którzy są przy "korycie". Mnie nie satysfakcjonuje że ktoś nawalił, naraził państwo na milionowe straty z powodu własnego idiotyzmu, braku wykształcenia i analizy, czy jak to bywa w polsce wybrania najkorzystniejszej oferty tj. najtańszej, (w końcu np. po co kupować ipoda za 500$ jak podróbke z chin kupisz za 5$ - nie ważne że sie rozwali po 2 dniach, ważne że zasłuże na premie wypłacane chuj wie za co jak to leży w obowiązkach urzedasa) a jedyne co go spotka to degradacja na stołek gdzie zarobi zamiast 20 000 pln zaledwie 5000 pln. Dla mnie takich ludzi powinno się zamykać i odciągać od życia publicznego jeżeli chodzi o rynek pracy.

Najgorsze jest to że każdy się na to godzi, bo co może zrobić? Nikt nic nie robi. Polacy to dziwny naród - upierdolą nam zarobki do 500 zł, wywindują ceny - polak i tak to przyjmie i nie piśnie słówkiem, nie wyjdzie na ulice strajkować, powiedzieć wszystkim że za 1500zł brutto to można co najwyżej --- nawet nie wiem co można. (Polak co najwyżej wyrazi swoją dezaprobate na np. forum gitarowym i bedzie siedzieć w bagnie polska . Kurwa mać!) Popatrzcie na np. Greków - nikt w europie nie kurwi na 2 etaty żeby rodzine utrzymać, a jak tylko pojawi się wizja pogorszenia warunków bytowania to mamy strajki, ludzie wychodzą na ulice powiedziec publicznie "kurwa mać".