Ostatnio sobie posprawdzałem przez nową(?) opcję Googli gdzie mogą byc moje zdjęcia, tzn. czy ktoś nie używa sobie bez pozwolenia itd.
Okazało się, że jakaś stosunkowo znana blogerka sobie przywłaszczyła jedną fotę. Piszę jej na maila, potem na Facebooku aby podpisała albo usunęła. Odczekałem jeden dzień, zero reakcji. No to wrzucam całe zażalenie na jej fanpage'a, ta kasuje moje posty, potem do mnie z mordą na PW, że spamuję.
Ja pierdolę
Ostatecznie usunęła zdjęcie, mnie zablokowała (za użycie sformułowania "jakiś blog", wg niej to nie jest taki pierwszy z brzegu), celebrytka się jebana znalazła.
Czy to jest coś strasznie trudnego napisać "przepraszam, że użyłem bez zgody Twojej foty/nie podpisałem" ?
A tu zaraz mi z chorymi psychicznie baba wyjeżdża
Ale w sumie całkiem fajny ubaw miałem, szczególnie po obserwacji jak bardzo poważnie można traktować swoją internetową działalność