Nie czytałem wszystkiego, coście tu naprodukowali, ale od siebie powiem tyle: po praktykach z języka angielskiego w podstawówce, gimnazjum i liceum, byłem naprawdę zaskoczony jak z wiekiem te dzieciaki coraz spokojniejsze, nie tylko w klasie, ale i na przerwach. A najłatwiej prowadziło się lekcje właśnie w przedziale 1-3 klasa podstawówki, no sama przyjemność. Zaraz powiecie, że trafiałem na dobre klasy w dobrych szkołach, ale zdarzali się pacjenci z ADHD i nawet z nimi dało się dojść do porządku. Co więcej, lepiej sobie z bachorami radziłem niż większość nauczycielek, u których byłem, kwestia wyrobienia sobie u dzieciaków szacunku.
Jako student filologii na specjalizacji nauczycielskiej, mam wrażenie, że teraz nieco inaczej (lepiej) uczy się nauczycieli, jak postępować zarówno z trudnymi przypadkami, jak i normalną klasą tak, by się jak najwięcej nauczyli i uwagę mieli skupioną na lekcji. Możliwe, że starsze pokolenie nauczycieli również znało te metody, ale nikomu się ich nie chce egzekwować. Na szczęście, obserwując moją grupę na metodyce nauczania, większości przychodzi to dość łatwo, więc jest nadzieja, że kolejni nauczyciele będą już lepiej przygotowani do pracy.
A tak na koniec: nikt w szkole nie słucha nowego, młodego nauczyciela, jeśli ma jakieś obiekcje co do prowadzenia lekcji/programu/etc. Jedyny sposób, w jaki można przemówić bardziej doświadczonej kadrze/dyrektorowi, to wprowadzanie nowych zasad w swoich klasach. Jeśli pozostali zobaczą, że to działa, będą bardziej skorzy do zmian. Po rozmowach z moimi mentorami od praktyk miałem wrażenie, że więcej się oni nauczyli ode mnie, niż ja od nich