Nie mogę inaczej powiedzieć, jak: po prostu wkurwia mnie nasze PKP. Wyobraźcie sobie, Państwo, wczoraj nadawałem gitę przesyłką konduktorską. Wpadam na dworzec, elektroniczna tablica odjazdów - tego pociągu na niej nie ma. Pytam w okienku, pani się tylko uśmiecha - nie wyświetla się, ale ten pociąg będzie. OK, idę na peron. Przyjechał jakiś pociąg. Ani toto nie opisane, ani żaden kolejarz nie wysiadł, żeby zapytać. Na peronie też wyświetlacze już tylko robią za dekoracje, przez megafony nikt nic nie podaje. Jakoś skumałem, że to nie ten pociąg. Przyjeżdża następny - to ten. Latam w tę i we w tę, żeby znaleźć wagon z przesyłkami. Oczywiście zero opisu. Nie widać też w oknach żadnego konduktora. Latam z tym futerałem i myślę: no, jakaś paranoja!!! Nagle otworzyły się drzwi, wychyla się kolo z krótkofalówką i daje znak do odjazdu
. Pociąg rusza, lecę do typa: panie, ja chcę nadać przesyłkę! Kolo zatrzymuje pociąg i gadka: no, ale my ruszamy! - A jak niby miałem nadać przesyłkę? Żaden z Was nawet nie wysiadł, ani się nie pokazał, opisu na wagonie też nie ma! Na twarzy zioma jakieś niezrozumiałe ruchy... W końcu mówię - bierz pan tę przesyłkę, masz 30zł, aby dojechało. - Ale to trzeba kwity podwójne wypisać!... - Bierz pan te pieniądze, to musi dojechać. Kolo bierze gitę i kasę, pociąg odjeżdża. Nosz!!!!