Autor Wątek: Poszedłem do muzycznego w poszukiwaniu 7ki....  (Przeczytany 10035 razy)

Offline pivo

  • Pr0
  • Wiadomości: 736
    • VisionsOfTondal
Dobra, aż mi kurwa żyłka wyszła jak to wszystko czytam - doleję więc oliwy do ognia.

Miejsce akcji: Riff na Pl. Konstytucji, Wawa
 Z racji tego, że jestem biednym studentem to nie mam w domu kombinerek i nie mam jak uciąć kuleczek od strun, co by se do floyda wsadzić.
W przeszłości zawsze załatwiałem to w Ministerstwie RNR u Artura Kempy, który sam wyrywał mi struny z łapy i z przyjemnością ucinał te kuleczki.
Ale pewnego razu nie było odpowiednich strun i byłem zmuszony szukać gdzie indziej - znalazłem je właśnie w Riffie i po uprzejmej prośbie o kombinerki zostałem wyśmiany, że on pierwszy raz o tym słyszy, że się struny tnie... Typ nawet darł się na dół, żeby powiedzieć ziomkowi o tym, ale suma sumarum dostałem z wielką łaską kombinerki.

 Innym razem byłem znaleźć sobie hardcase'a na wiosło, bo mój s7420 nie wchodził do kejsa po 6tce. Porobiłem wymiary i idę szukać kejsa - z wielką przyjemnościa facet pokazał mi kejsy i znaleźliśmy jednego, który teoretycznie mógłby pasować na styk... typ oczywiście zaczął mi go wciskać, że na 100% wejdzie i tak dalej - strasznie przyjazno się zrobiło :)
Już miałem płacić, ale pytam się czy jeśliby jakimś cudem wiosło nie weszło to czy jest możliwość, żebym przyszedł za pół godziny i oddał.
No i tutaj również przyjacielsko usłyszałem "nie:):)". Aha, wiosła nie przytargałem, bo nie miałem w czym.
Więc następnego dnia spędziłem prawie 2h na podróży na koniec wawy po pokrowiec i cały zapocony pojechałem o Riffa i pytam się o kejsy.
Facet mówi, że tych kejsów już nie ma - odwrócił się u poszedł. "No trudno" pomyślałem i poszedłem się przejść po sklepie. Oczywiście kejsy leżały dokładnie tam, gdzie wtedy i dokładnie te same sztuki. Wkurwiony wyszedłem i stwierdziłem, że nigdy nie zostawię tam ani grosza.