Ja w fast foodach zacząłem jeść dopiero niedawno (jakieś 4 lata temu, może 5) a i tak robię to bardzo rzadko - częściej biorę ze sobą kanapki z chałupy

A wkurwiają mnie dwie rzeczy - pierwsze to fakt że siedzę jak na gwoździu bo w tym tygodniu ma prawdopodobnie zadzwonić do mnie typ w sprawie pracy (wszystko zależy od momentu kiedy posypią się im świąteczne zamówienia i będą potrzebować ludzi), a drugie to to że ta pieprzona ryba wpierdala wszystkie rośliny które się jej kupi - obgryza młode pędy i korzonki zanim się jeszcze ukorzenią. W sumie trudno, ale wydawanie co jakiś czas kilkunastu złotych na badyl, bo poprzedni został wjebany potrafi nieco zirytować
