Kiedyś napierdalałem z kumplem łopatą jako fizol jakąś osadę z I w. n. e. nad jeziorem. Dwa tygodnie w lesie pod namiotem, więc wziąłem moją Pyzę marki Rottweiler. Było w kurwę gorąco, więc biedna suka wlazła do jakiejś dziury, kompletnie ja zawalając, którą kolo-kierownik wycieczki skrzętnie odrysowywał od 5 dni na milimetrowym papierze, chuj wie po co. Śmiechu było!