Rozmawianie o muzyce ciężko rozgraniczyć z rozmawianiem o gustach, zwłaszcza w temacie o wkurwach
I jeszcze raz sory jak kogoś uraziłem, w sumie faktycznie mogłem się ograniczyć do samego gadania wyłącznie o muzyce, ale po prostu ta otoczka, z którą jazz mi się kojarzy i to wspomniane przeze mnie powiedzenie drażnią mnie równie mocno, jak sam jazz, a właściwie to wszystko się razem łączy w jedną całość. I przynajmniej też starałem się uzasadnić czego konkretnie nie lubię w samej muzyce, a nie że "TO JEZT DO DÓPY ZJEBANE I HÓJ!!!11!one"